Kiermasz w Spodku

Targi Książki w KatowicachJak co roku udałem się wraz z Żoną na Targi Książki w Katowicach. Postanowiliśmy, że dniem, w którym pooglądamy książki będzie sobota. Zaplanowaliśmy sobie, że spędzimy tam przynajmniej godzinę. Może wybierzemy się na jakiś wykład i spokojnie wrócimy do domu. 

Już na wejściu powitał nas smród oleju. Nieodłączny element tego wydarzenia. Kiedy zwiedzający zgłodnieją na pewno pokuszą się o zjedzenie tych przyjemnie wyglądających frytek, napiją się kawy, a wszystko przegryzą kiełbasą albo hamburgerem. Tylko co ma ich tak zmęczyć? Niestety, Targi Książki w Katowicach, z roku na rok, są coraz gorsze. Można kusić interesującymi szkoleniami, ale moim zdaniem powinny one stanowić wyłącznie dodatek. Bo główna rola zarezerwowana jest dla książek. Zarówno w wydaniu elektronicznym jak i papierowym. Najwyraźniej w Katowicach po prostu musi być inaczej.

Spacer po Spodku zajął nam może 30 minut. Resztki humoru odebrał nam drażniący smród oleju. Wyszliśmy. Dla nas Targi Książki skończyły się szybciej, niż zaczęły.

Gdzie oni są?

Zabrakło dużych wydawnictw. Jeżeli ktoś chce kupić w promocji książki z Literackiego, ze Znaku albo z WAB to musi wybrać się na krakowskie lub warszawskie tragi książki. W Katowicach dominowały mniejsze wydawnictwa. Doprowadziło to do znacznego ograniczenia oferty. Dużym zainteresowaniem cieszyły się stoiska wydawnictwa Sonia Draga oraz Czarnej Owcy. Czytelnicy szczególnie chętnie przeglądali literaturę popularną, dlatego tak bardzo brakowało mi na Targach obecności wydawnictwa WAB.

Obok książek swoje miejsce znalazły także inne przedmioty, takie jak pluszaki, torby oraz koszulki. Przez te stosika mam czułeś się tak jakbym był na jakimś przykościelnym kiermaszu, a nie na Targach Książki. Mam wrażenie, że zaczęły one tracić zainteresowanie zarówno czytelników jak i wystawców. A to bardzo niedobrze. Być może nadszedł czas na przemyślenie ich formy?

Przyznam szczerze, że chciałbym wziąć udział w wydarzeniu, które będzie skoncentrowane wyłącznie na literaturze popularnej. Razem z warsztatami i wykładami. W końcu na terenie województwa prężnie działa Śląski Klub Fantastyki. Celem takich targów byłoby zdjęcie z kryminału, science-fiction, fantasy oraz wszystkich innych gatunków, przekleństwa traktowania tekstów realizujących ich założenia jako gorszej wersji kultury. Wrocław ma swój Międzynarodowy Festiwal Kryminału, a Katowice mogłyby mieć Targi Literatury Popularnej, a nie Kiermasz Książek, Pluszaków i Koszulek.

Blogerem być

W tym roku organizatorzy wyciągnęli dłoń w kierunku blogerów. Po zarejestrowaniu swojego bloga można było odebrać darmową wejściówkę, presspack oraz wziąć udział w specjalnych szkoleniach. Skorzystałem z tej możliwości. Wszedłem za darmo i dostałem papierową torbę z materiałami. I to z nią mam największy problem.

Od roku prowadzę zajęcia na Uniwersytecie Śląskim. Poza kulturą popularna i masową, wstępem do literaturoznawstwa, przydzielono mi animację i organizację kultury. W zeszłym roku zaprosiłem osoby zajmujące się promocją i tworzeniem wydarzeń na terenie śląski. Jednym z tematów był właśnie presspack. Sam, jako dziennikarz, uczestniczyłem w różnych konferencjach prasowych. Poziom był różny, wręczano nam czasem plik skserowanych „na szybko” kartek. Ale organizatorzy Targów Książki udowodnili mi, że inwencja ludzka jest nieograniczona. I ich zestaw na pewno stanie się tematem zajęć w przyszyłym semestrze.

Blogerzy otrzymali: egzemplarz czasopisma Śląsk, magazyn Biznesowa turystyka (sic!), kopertę, w której były ulotki, przypinki oraz vlepki z programu Legalna kultura, program Targów oraz listę wystawców. I teraz zastanawiam się, co mam z tym wszystkim zrobić? Rozlepić vlepki? Rozdać ulotki studentom? A do czego mi niby jest potrzeba Biznesowa turystyka, skoro zarejestrowałem bloga o tematyce literackiej?

legalna kultura

biznesowa turystyka

Magazyn Śląsk

Nie twierdzę, że powinniśmy otrzymać kluczki do stojącego przed Spodkiem Audi. Moim zdaniem w zupełności wystarczyłaby ładna teczka, porządnie wydrukowany program Targów wraz z listą wystawców, skromy notatnik oraz prosty folder promujący instytucje kultury na Śląsku. Te rzeczy mógłbym sobie zostawić, zaprezentować znajomym i studentom, tak jak kiedyś pokazywałem materiały z Festiwalu Filmów Kultowych. Moja Żona, która również przez pewien czas zajmowała się dziennikarstwem, korzystała z notatnika otrzymanego na RegioFun. Taka promocja ma sens. Natomiast wręczenie papierowej torby pełnej bezużytecznych przedmiotów jest absurdalne.

I co z tymi Targami?

Uważam, że jedynie nowa forma może uratować to wydarzenie. W przeciwnym razie stanie się ono kolejnym jarmarkiem lub całkowicie zniknie z kulturalnej mapy Polski.